Lis
Ochrona przyrody

Zagrożenie dla kuropatw i zajęcy

Moda na „poprawianie” natury dotarła do Polski ok. 10 lat temu z Unii Europejskiej, gdzie na każdy problem, a czasami nawet rzecz zupełnie normalną w świecie przyrody jest jakieś cudowne panaceum. Ingerencja człowieka w prawa natury doprowadziła poprzez stosowanie szczepionek przeciwko wściekliźnie dla lisów do zachwiania ekosystemu w całym kraju. Na początku szczepionki przeciwko wściekliźnie były stosowane w województwach zachodnich, a następnie farmaceutyków tych zaczęto nagminnie używać już na terenie całego kraju. Na efekty tego niby przecież pożytecznego działania nie trzeba było długo czekać. Wszędzie, gdzie zdecydowano się ich użyć rozpoczął się błyskawiczny regres populacji zajęcy, kuropatw i wielu innych ptaków gniazdujących na ziemi, a nastąpił niekontrolowany wzrost populacji lisów. Niestety, spadek populacji zajęcy i kuropatw, a więc dwóch podstawowych gatunków polskich pól i łąk nastąpił tak szybko, że jest wielce prawdopodobne, że gatunki te mają wkrótce realną szansę trafić do „Czerwonej Księgi”. Statystyka w tej kwestii jest nieubłagana, a fakty mówią same za siebie.

Na początku lat dziewięćdziesiątych w Polsce żyło 1 mln 153 tys. zajęcy, które w strukturze agrarnej naszego kraju nie napotykały na dotkliwe bariery, jak to ma miejsce w UE. W 1995 roku, kiedy po raz pierwszy zastosowano szczepionki przeciw lisiej wściekliźnie, populacja zająca zmalała o 228 tys. sztuk. W następnym roku ilość zajęcy zmalała o dalsze 102,5 tys., a w 1997 roku o następne 228,3 tys. Zupełnie odwrotnie zaczęła się przedstawiać sytuacja lisów, których liczebność była regulowana kiedyś w ramach selekcji naturalnej, a pełniła ją w świecie przyrody również wścieklizna. To właśnie od czasu zastosowania pierwszych szczepionek ilość tych zwierząt zaczęła niepokojąco wzrastać na terenie całego kraju. W 1990 roku mieliśmy w Polsce zaledwie 55,8 tys. lisów i 1 milion 153 tys. zajęcy. W 2000 roku populacja lisów wzrosła już do ok. 100 tys., a dzisiaj mamy ich ponad 185 tys. Za sprawą stosowania pozornie tylko neutralnych medykamentów, doszło do poważnego zaburzenia równowagi, która od zawsze była regulowana przez naturę, a nie człowieka. Sytuacja jest poważna – w większości województw jest dzisiaj więcej lisów niż zajęcy i kuropatw, których jest według ostatnich szacunków odpowiednio 493 tys. i 363 tys. W statystykach z 2001 roku podawano, że w województwie lubuskim było 100 tys. zajęcy, na Opolszczyźnie 122 tys., a w woj. zachodniopomorskim 179 tys. Niestety, zaledwie po upływie dwóch lat ilość zajęcy w woj. lubuskim spadła do 6,8 tys., na Opolszczyźnie do 6,2 tys., a w Zachodniopomorskiem do 10,3 tys.

Dziś jest tam jeszcze gorzej, ponieważ w województwie lubuskim jest 8,9 tys. lisów i tylko 6,8 tys. zajęcy. Podobnie jest również w województwie pomorskim, gdzie żyje 12,5 tys. lisów, które z trudem dały przeżyć 11, 7 tys. zajęcy. Lisy zdominowały całą Polskę, nie brakuje ich też w dużych miastach, na przykład w Warszawie żyje ok. 100 osobników tego gatunku. Można mówić również o pladze lisów w Lublinie i Zielonej Górze, gdzie w poszukiwaniu pokarmu penetrują nocą osiedlowe śmietniki, parki i ogródki.

Lisy dziesiątkują także skowronki, pliszki, czajki i trznadle, które gniazdują na ziemi, a jedynie te ptaki, które mają gniazda w dziuplach i konarach drzew czują się bezpiecznie, bo żaden lis tam się nie dostanie. Wygłodniałe lisy nie gardzą także jajkami wysiadywanymi przez łabędzie i kaczki, do których dobierają się ochoczo, mimo że gniazda tych ptaków znajdują się w wodzie, bo drapieżniki te doskonale pływają. W razie potrzeby lisy nie gardzą nawet dżdżownicami, ślimakami, chrabąszczami, myszami, a także larwami os, które pożerają razem z gniazdem. Są inteligentne, przebiegłe, mają dobrą pamięć i nader rozwinięty zmysł orientacji. Na swoje ofiary polują głównie o zmierzchu i nocą, w spokojnych miejscach również w dzień.

Co będzie za rok, dwa, pięć lat, tego nie wie nikt, ale jedno jest pewne, że dorosły lis w ciągu roku potrafi upolować 35-40 zajęcy, nie wspominając tu o młodych osobnikach, ptakach i pisklętach gniazdujących na ziemi oraz jajkach, a żyje od 10 do 15 lat i w naszym kraju nie ma, niestety, swojego naturalnego wroga – przeciwnie, w ostatnich latach znalazł sprzymierzeńca w osobie urzędnika. Tym bardziej władze i instytucje odpowiedzialne w Polsce za ochronę środowiska naturalnego powinny niezwłocznie wprowadzić konkretne rozwiązania, ograniczające ten zdecydowanie negatywny proces i zweryfikować pogląd, co do dalszego stosowania szczepionek. Tym bardziej że nieustanny wzrost populacji lisów na pewno nie wróży niczego dobrego, a za skutki nierozważnego „poprawiania” natury zapłacimy wszyscy.

Ośrodki hodowli zajęcy

Lasy Państwowe i Polski Związek Łowiecki uruchomiły zamknięte fermy hodowli zajęcy, które odchowane, wypuszczane są na swobodę. Zdaniem ludzi mających codzienny, zawodowy kontakt z przyrodą ośrodki te już w niedalekiej przyszłości będą spełniały rolę „jedynych ostoi zajęcy w Polsce”, bowiem pogłowie lisów wzrasta w kraju w tempie wielokrotnie szybszym, niż „produkcyjne możliwości” wspomnianych ośrodków hodowlanych, których jest i tak za mało wobec wzrastającego zapotrzebowania pokarmowego coraz liczniejszego stada lisów.

Myśliwi nie mają motywacji do polowań na lisy, „boom” na lisie futra od wielu lat za nami, lisa upolować niezbyt trudno, więc odpada element rywalizacji i w dodatku nie wiadomo, co z nim później zrobić. Aby ożywić polowania na lisy PZŁ ogłosił ostatnio konkurs na najlepszego myśliwego „lisiarza”.

Fot. xeppo

Michał to doświadczony ornitolog i miłośnik polskiej przyrody. Jego pasje obejmują rowerowe wyprawy i zwiedzanie parków narodowych. Jego teksty są bogate w fachową wiedzę i osobiste doświadczenia, służąc jako zachęta do odkrywania i ochrony rodzimej natury. 🐦🚴‍♂️🏞