Kormoran przy jeziorze
Ochrona przyrody

Rzeź kolonii kormoranów

W ścisłym rezerwacie ptaków Jeziorsko pod Sieradzem ktoś zabił setki piskląt kormoranów. Przyrodnicy nie pamiętają takiej masakry zwierząt w naszym kraju i wyznaczyli nagrodę za wskazanie jej sprawców. Do rzezi ptaków doszło pod koniec maja. Kiedy dokładnie, nie wiadomo, bo kolonia kormoranów znajduje się na trudno dostępnym terenie i wstęp do niej mają tylko ornitolodzy. W maju rozpoczęli liczenie i obrączkowanie. – Tydzień przed odkryciem tragedii kolonia tętniła życiem – mówi Krzysztof Kaczmarek z Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łódzkiej, który wraz z naukowcami i studentami Wydziału Biologii Uniwersytetu Łódzkiego od wielu lat obserwuje kormorany z Jeziorska, a od ubiegłego roku wraz z nimi prowadzi badania kolonii. – Gdy wchodziliśmy do kolonii, panował jeden wielki jazgot. 29 maja przywitała nas cisza, a to, co po chwili zobaczyliśmy, wręcz nas poraziło. Wszędzie, jak wzrokiem sięgnąć, leżały bestialsko pozabijane młode kormorany. Miały powyrywane skrzydła, łapy, poucinane głowy i połamane kręgosłupy. Jeden ptak został nawet powieszony w rozgałęzieniu drzewa, na którym było jego gniazdo. – Niektóre ptaki jeszcze konały – opowiada Piotr Mienias, nie mogący pojąć, jak ktoś mógł zrobić coś tak strasznego.

Prawdopodobnie przed swymi oprawcami wyskoczyły z gniazd i uciekły w krzaki, ale są za małe, aby do nich wrócić. Ich rodzice jeszcze starają się je ratować, ale są za młode, aby sobie poradzić.
Ornitolodzy o tym co się wydarzyło w rezerwacie powiadomili policję w Warcie. To nie był „wybryk” chuligana, tylko czyjeś celowe i dobrze przygotowane działanie. Rezerwat Jeziorsko jest dobrze ukryty w rozlewisku Warty. Tutejsza kolonia kormoranów jest drugą co do wielkości w Polsce na śródlądziu. Aby do niej dotrzeć, trzeba nie tylko dobrze znać ten teren lub mieć miejscowego przewodnika, ale także być wyposażonym w łódkę lub ponton. Po przepłynięciu wartkiej w tym miejscu rzeki, jest jeszcze do pokonania kilkaset metrów kanałów, wśród trzcin, krzaków i wierzb. Tu niezbędne są także wodery (wysokie gumowe buty rybackie), choć i one mogą nie wystarczyć, bo woda miejscami sięga po pas i wyżej. Dlatego samo poruszanie się po tym terenie pochłania dużo czasu i sił. – Gniazda kormoranów są na wysokości od 1,5 do 9 metrów – mówi Kaczmarek. – Niektóre zostały strącone, co oznacza, że ci, którzy to robili, mogli wziąć ze sobą na tę wyprawę drabinę, a przynajmniej długie kije. Niektóre drzewa zostały przez nich złamane, czyli robili wszystko, aby wymordować jak najwięcej ptaków.

Ile? Z każdego gniazda, które ocalało, wychylają się teraz średnio trzy dzioby młodych kormoranów. Zniszczony zostało prawie 200 gniazd, czyli zabito około 600 piskląt! – Sprawców musiało być kilku i działali tu przez kilka godzin – mówi Maciej Rakowski, student biologii, który pisze pracę magisterską o rozrodzie kormoranów. Nie wie, czy nie będzie musiał zmienić tematu. Stara się o tym nie myśleć, bo gdy z obciętej łapy ptaka zdejmuje obrączkę, którą sam założył kilka dni wcześniej, przeżywa to jak osobistą tragedię. – Te obrączki przydadzą się do zaobrączkowania następnych ptaków. Na razie nie wiadomo, kto zdziesiątkował kolonię kormoranów. Ludzie z okolicznych wiosek nie chcą w ogóle rozmawiać na ten temat. – W życiu nie byłem na rybach, nie wiem nic o żadnych kormoranach – mówi gospodarz z Mikołajewic, obok domu którego jest najdogodniejsze zejście do wody i kolonii kormoranów. Podobnie zachowuje się wędkarz stojący z brzegu. Na słowo „kormorany” po prostu ucieka, nawet nie składając wędki. Policja prowadzi w tej sprawie śledztwo, a mają w nim pomóc dwie ufundowane nagrody (zestaw kina domowego i 10,5 tys. złotych). Jednak efektów nie widać. – Tu nikt nic nie powie, chyba że się wygada po pijaku – mówi mężczyzna pod sklepem w Warcie. – Jakby tylko chlapnął jęzorem i postawił sobie w domu to kino, to jeszcze tej samej nocy dom by mu spalono. A nawet jakby sprzedał ten sprzęt, to i tak ludzie by wiedzieli, kto wydał, bo tu wszyscy są wujkami i pociotkami, i dlatego nie wierzę, żeby kogoś złapano. Nawet policjanci nie będą nadstawiali głowy za ptaki. Przecież to jasne.

Sołtys w Mikołajewicach Franciszek Gałczyński broni mieszkańców wsi, bo na nich też padło podejrzenie. – Kiedyś roiło się tu od ryb, a chłopi mogli kosić łąki – mówi sołtys. – Najpierw nas oszukano, gdy odbierano ziemię pod zalew, a teraz, gdy jest tu rezerwat, to nam już nic nie wolno. Wszystko zarasta, bo nie ma gospodarza. Nikt o to nie dba, nikt nie pilnuje i tak się potem dzieje. Nikt na nikogo nie chce rzucać oskarżeń, ale od pół roku trwa konflikt o Jeziorsko między sieradzkim okręgiem Polskiego Związku Wędkarskiego a administrującym jezioro Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej w Poznaniu. Wędkarze z Sieradza wygrali dwa ogłoszone przetargi na dzierżawę zalewu, ale oba dyrektor RZGW unieważnił. W tej sytuacji Jeziorsko choć nadal należy do skarbu państwa, jest bezpańskie. Nie prowadzone są odłowy ryb (w 2003 roku odłowiono 96 ton). Wprawdzie swoich patroli nie zaprzestała Państwowa Straż Rybacka, ale samego rezerwatu (choć ścisły) nigdy nikt specjalnie nie pilnował. – Bo nie przewiduje tego ustawa – przyznaje Andrzej Wiercioch, wojewódzki konserwator przyrody. Kormorany, którym jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku groziło wyginięcie, teraz są objęte częściową ochroną. W okresie lęgowym nie można do nich strzelać, ani nawet płoszyć. Poza nim można uzyskać zgodę na ich odstrzał, co robią często właściciele stawów rybnych. – Kormorany bywają uciążliwe, ale nie trzeba postępować z nimi tak okrutnie – mówi prof. Ludwik Tomiałojć, przewodniczący Komitetu Ochrony Przyrody PAN. – Wystarczy je wypłaszać, gdy składają jajka, bo jajka nie cierpią.

Ale nad Jeziorskiem ludzie mają swoje poglądy i racje. – Wiecie, ile taki dorosły kormoran potrafi zjeść? 8 kilogramów ryb dziennie! A jak jest parka i mają młode do wykarmienia! Sąsiad chwalił się, że do swego stawu wpuścił dwa tysiące kroczków karpia i tak mu rosną, że nawet kormorany do niego przychodzą. A ile odłowił? Jednego! Te mity nie są korzystne dla kormoranów. Faktycznie dorosły ptak zjada około 30 dekagramów dziennie i to w dodatku „chwastu rybiego”, czyli jazgarze i krąpie. Jednak ludzie żyjący nad wodą widzą w nich konkurenta. – Nie rozumiem celu tego działania – mówi Janusz Wiśniewski, dyrektor RZWG. – Od pół roku nie są tam odławianie ryby, więc jest ich w bród. Być może ktoś posłużył się kormoranami, aby załatwić jakieś swoje porachunki. Chłopi, wędkarze, walczący o prawo użytkowania jeziora? – Być może nie doszłoby do tego, gdyby państwo wynagradzało straty lokalnej społeczności wynikające z tego, że mieszkają w pobliżu rezerwatu przyrody – twierdzi prof. Tomiałojć. – Ale to nie działa, a Ministerstwo Środowiska na inwestycje w ochronę przyrody przeznacza tylko 0,05 proc. swych środków. Nie wiadomo, czy sprawców rzezi kormoranów uda się wykryć, ale ornitolodzy mają już pomysł, aby zapobiec następnej. – Kolonia kormoranów choć zdziesiątkowana, jednak przetrwała – mówi Anna Kleszcz, lekarz weterynarii, również prowadząca badania ptaków z Jeziorska. – Planujemy dla miejscowej młodzieży zrobić spotkania informacyjne, by więcej wiedziały o życiu kormoranów. Chociażby to, że nie czynią wśród ryb aż takiego spustoszenia, jak wszystkim się tu zdaje.

Fot. Alexas_Fotos

Michał to doświadczony ornitolog i miłośnik polskiej przyrody. Jego pasje obejmują rowerowe wyprawy i zwiedzanie parków narodowych. Jego teksty są bogate w fachową wiedzę i osobiste doświadczenia, służąc jako zachęta do odkrywania i ochrony rodzimej natury. 🐦🚴‍♂️🏞