Wiele wskazuje na to, że lasy Beskidów czeka taki sam dramat jak w Górach Izerskich. Leśnicy opracowali program przebudowy drzewostanów, który ma zapobiec katastrofie.
Wyścig z czasem już trwa. Okazuje się, że mamy do czynienia z podobnym procesem zamierania świerczyn, jaki miał miejsce w Górach Izerskich w latach 80. ub. w. Tam wylesieniu uległo ok. 16 tys. ha stoków, a gwałtowny przebieg tego zjawiska sprawił, że mieliśmy do czynienia z katastrofą ekologiczną.
Lasy górskie odgrywają szczególną rolę w środowisku. Spełniają liczne funkcje stabilizujące środowisko. Chronią glebę przed erozją. Magazynują duże ilości wody pochodzącej zarówno z opadów, jak i z topniejących śniegów, spowalniając jej spływ, a tym samym łagodzą falę powodziową. Góry to tereny źródliskowe. Tu bierze początek wiele głównych rzek. Z Beskidów wypływa królowa polskich rzek – Wisła. Znane i cenione w kraju i na świecie źródła wód mineralnych, jak „Ustronianka”, „Kryniczanka”, „Staropolanka” czy „Żywiec” istnieją dzięki beskidzkim drzewostanom. W lasach Beskidu Śląskiego i Żywieckiego przetrwało wiele pięknych drzewostanów, liczących nierzadko 150 – 200 lat. To także środowisko życia tak rzadkich zwierząt, jak głuszec, ryś, wilk, niedźwiedź, czy mała koszatka.
Beskidzkie lasy służą nie tylko środowisku, ale i człowiekowi. Beskidy to miejsce wypoczynku i rekreacji setek tysięcy turystów, przemierzających beskidzkie szlaki, szusujących po licznych nartostradach. To także weekendowe zaplecze rekreacyjne dla 5 mln mieszkańców aglomeracji śląskiej. Usługi turystyczne to podstawowe źródło utrzymania sporej części mieszkańców regionu. Z beskidzkich lasów utrzymuje się też ok. 4,5 tys. ludzi, którzy pracują w tutejszych lasach oraz zakładach przerobu drewna (beskidzkie drzewostany dostarczają surowca wysokiej klasy).
To pobieżne jedynie wyliczenie rozmaitych, często sprzecznych, oczekiwań pokazuje, z jak złożoną sytuacją mają do czynienia beskidzcy leśnicy. Zwłaszcza że pojawiły się już pierwsze symptomy zamierania lasów.
Przyczyny
Zdaniem specjalistów, m.in. z Instytutu Badawczego Leśnictwa oraz Wydziału Leśnego Akademii Rolniczej w Krakowie, beskidzkie drzewostany należą do najbardziej zagrożonych. Uczeni starali się określić przyczyny tego stanu rzeczy i doszli do przekonania, że w procesie zamierania beskidzkich lasów występuje kilka czynników destrukcyjnych, które doprowadzają do choroby łańcuchowej, ostatnio zdefiniowanej jako choroba spiralna. Wedle tej ostatniej teorii niekorzystne czynniki odziałujące na lasy można podzielić na trzy grupy: przysposabiające, inicjujące oraz towarzyszące.
Do pierwszej grupy, czynników przysposabiających, należą niekorzystne, naturalne lub zdegradowane przez człowieka, warunki glebowo-siedliskowe, położenie drzewostanu w ukształtowaniu terenu i związane z tym warunki klimatyczne, zasobność drzew w związki pokarmowe, genetyczne cechy drzew, niewłaściwy skład gatunkowy drzewostanu oraz brak pielęgnacji. Czynniki te, znane od lat pod nazwą predyspozycji chorobowych lasu, działają długookresowo i same nie powodują wielkoobszarowych wylesień.
Czynnikami inicjującymi są mrozy, susze, silne wiatry, gradacje owadów liściożernych, uszkodzenia mechaniczne drzew, gazowe i pyłowe zanieczyszczenia atmosfery i kwaśne deszcze. Ich działanie jest krótkie, ostre i zwykle śmiertelne, często na dużą skalę.
Wtórnym ich następstwem są szkodniki pni (owady kambio i ksylofagiczne) oraz choroby grzybowe powodujące ostateczne zamieranie drzew i drzewostanów. Są to czynniki towarzyszące.
W efekcie nakładania się na siebie tych czynników doszło w niektórych szczytowych partiach Beskidu Śląskiego i Żywieckiego do rozpadu ekosystemu i likwidacji lasu jako formacji roślinnej.
Na kondycję beskidzkich lasów wpłynęły emisje przemysłowe śląskiego i karwińsko-ostrawskiego okręgu przemysłowego, które poważnie zakłóciły równowagę ekosystemów leśnych i zdegradowały wiele powierzchni. Rocznie przez Bramę Morawską napływa do Polski 150 tys. ton dwutlenku siarki i 16 tys. ton dwutlenku azotu oraz znaczne ilości zanieczyszczeń pyłowych. W rezultacie w lasach beskidzkich dochodzi do podwyższonej koncentracji takich pierwiastków, jak siarka, azot, wapń, magnez, cynk, ołów i kadm. Analizy gleb leśnych wykazują, że mają one niskie pH, co oznacza, że są zbyt kwaśne, oraz charakteryzują się wysokimi stężeniami glinu. W efekcie mamy do czynienia z długotrwałym skażeniem gleb, co wpływa ujemnie na kondycję drzew, chociaż zanieczyszczeń w powietrzu na skutek stosowania w przemyśle coraz sprawniejszych technologii oczyszczania jest coraz mniej.
Owo skażenie środowiska leśnego, zwłaszcza w połączeniu z suszami, sprawia, że drzewa stają się podatne na ataki patogenów grzybowych, głównie korzeniowca i opieniek, a także owadów liściożernych, a następnie szkodników niszczących pnie. Niektórzy uczeni do przyczyn zamierania beskidzkich lasów zaliczają również ocieplenie klimatu.
Jednak procesy destrukcji drzewostanów świerkowych nie następowałyby tak gwałtownie, gdyby nie ich monokulturowy charakter oraz obce pochodzenie. W przeszłości w Beskidach sadzono głównie świerki w miejsce wielogatunkowych drzewostanów regla dolnego. Na przykład w Nadleśnictwie Wisła udział świerka wynosi 94 proc., buka 4 proc., zaś jodły – 2 proc. Leśnicy szacują, że zbyt duży udział świerka dotyczy ok. 90 proc. drzewostanów świerkowych w Beskidach. W reglu górnym ma być głównym gatunkiem lasotwórczym, jednak w reglu dolnym udział świerka nie powinien przekraczać 40 proc.
Przy sadzeniach nie przestrzegano jednej podstawowej zasady wynikającej z samej natury tego gatunku – podkreśla prof. Krystyna Przybylska z Akademii Rolniczej w Krakowie. – Świerk powinien rosnąć na określonych stanowiskach. Po pierwsze są to doliny, strefy nisko położone, w których obserwowane jest zjawisko inwersji. Tam świerk znajduje odpowiednie dla siebie niskie temperatury oraz dużą wilgotność. Po drugie, na wysokościach powyżej 1000 m n.p.m., gdzie panują podobne warunki.
Naukowcy podkreślają, że na średnich wysokościach głównymi gatunkami powinny być jodły i buki.
Dodatkowym problemem jest to, że większość drzewostanów świerkowych wysadzono z nasion niewiadomego pochodzenia lub pozyskanych z drzew rosnących na innych wysokościach. A to – jak się dziś okazuje – ma wpływ na ich zdrowotność.
Drzewostany, z których pozyskuje się nasiona rosną na wysokości 600 – 700 m n.p.m., natomiast sadzonki przenosi się nawet na wysokość 1200 m. A one nie są przystosowane do panujących tam ciężkich warunków pogodowych. Taki świerk od razu pędzi w górę, jest wysoki, ale słaby – mówi dr inż. Józef Barszcz z Akademii Rolniczej w Krakowie.
Kolejna sprawa to wiek, w którym wycinane są świerki. W Beskidach wynosi on 120 lat. Niektórzy naukowcy i praktycy leśnicy uważają, że wiek ten powinien być obniżony, przede wszystkim po to, by odpowiednio ukształtować strukturę drzewostanu, a ponadto tym sposobem łatwiej uzyskać odnowienia naturalne. Nie stawiałbym jednak jakiejś konkretnej granicy, bo może się okazać, że są miejsca, gdzie należy wkraczać z cięciami po 100 czy nawet 120 latach – dodaje dr Barszcz.
Ratunek
W maju ubiegłego roku leśnicy z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach przedstawili wraz z naukowcami program ratowania beskidzkich drzewostanów. Potrzeba jego stworzenia wynika z troski o zapewnienie trwałości i ciągłości występowania lasów o dużych walorach przyrodniczych na terenie Beskidu Śląskiego i Żywieckiego oraz niedopuszczenia do wystąpienia klęski na miarę Gór Izerskich. Polega on na przebudowie ok. 5,5 tys. ha. w ciągu 10 lat (naukowcy mówią o konieczności przebudowy docelowo ok. 20 tys. ha), dzięki czemu doprowadzi się do zgodności składów gatunkowych z siedliskiem.
Jeśli tego nie zrobimy, to według prognoz naukowych drzewostany się rozpadną, a to grozi nieobliczalnymi konsekwencjami, m.in. gwałtownymi powodziami i erozją gleb górskich – mówi Kazimierz Szabla, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Dlatego chcemy, aby lasy beskidzkie były bardziej trwałe, posiadały strukturę zbliżoną do naturalnej i aby spełniały wszystkie funkcje oczekiwane przez mieszkańców regionu. Musimy jednak uświadomić społeczeństwu, że taki model gospodarki leśnej wymaga akceptacji społecznej i partycypacji budżetu państwa. Z całą pewnością nie da się bowiem zrealizować programu tylko z dochodów ze sprzedaży drewna.
Program realizowany jest w dwóch pięcioletnich etapach (2003 -2007 oraz 2008 -2012), w których obok przebudowy drzewostanów leśnicy wybudują ok. 300 km nowych dróg, wyremontują 500 km już istniejących, zbudują ok. 10 km murów oporowych, 1500 progów i 18 zapór na potokach górskich. Integralną częścią programy są badania naukowe oraz udostępnienie terenów leśnych poprzez zagospodarowanie turystyczne wraz z edukacją ekologiczną, a także wolierowa hodowla głuszca.
Lasy Beskidu Śląskiego stanowią swego rodzaju wyspę otoczoną zewsząd miastami i osiedlami, co sprawia, że tutejsza populacja głuszcza nie ma kontaktu z innymi – wyjaśnia Zenon Rzońca, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Wisła. – Zaobserwowaliśmy chów wsobny, co zagraża populacji. Dzisiaj żyje na wolności w Beskidzie Śląskim nie więcej niż 20 osobników, podczas gdy w okresie międzywojennym było ich tu ok. 400, tj. blisko tyle, ile obecnie w całej Polsce. Stąd pomysł sztucznej hodowli głuszca. W tym roku, jeszcze w październiku wypuścimy do lasów 34 ptaki.
Wolierową hodowlę głuszca założono w Wyrchczadeczce w nadleśnictwie Wisła w 2000 r. po uzyskaniu na to zgody ministra środowiska. W 2002 r. uzyskano sukces hodowlany – odchowano z 15 jaj zakupionych na Białorusi 3 koguty i 7 kurek. Część jaj hodowano w inkubatorach, cześć wysiadywały kury zielononóżki. Dziś w stacji dochowano się ponad 60 osobników. Ptaki karmione są naturalną karmą, tj. świeżymi gałązkami buka, wierzby i świerka, a więc taką, jaką będą miały do dyspozycji po wypuszczeniu na wolność. Woliery zbudowane są w taki sposób, aby ograniczyć kontakt z człowiekiem. Wypuszczenie na wolność ptaków także wymaga zgody ministra, m.in. po przeprowadzeniu odpowiednich badań genetycznych. Projekt reintrodukcji głuszca w Beskidach nie ogranicza się do hodowli i wypuszczania ptaków na wolność, ale obejmuje także kontrolę liczebności drapieżników oraz analizę wpływu gospodarki leśnej na populację głuszca.
Obok ośrodka hodowli funkcjonuje stacja terenowa Karpackiego Regionalnego Banku Genów, która ma kluczowe znaczenie dla realizacji programu. Można tu przechować do 2 ton nasion, zebranych z najcenniejszych drzewostanów. Rocznie w stacji wyłuszcza się ok. 5 ton szyszek świerkowych w nowoczesnych maszynach do wyłuszczania i odskrzydlania nasion świerka. Z jednej tony szyszek, w zależności od gatunku, uzyskuje się od 1 do 6 kg nasion. Specjalne separatory pneumatyczne oddzielają nasiona zdrowe od uszkodzonych i pustych. Zdrowe zamykane są w pojemnikach i przechowywane w chłodni przez 20 – 30 lat. Co 2 lata bada się zdolność kiełkowania próbek przechowywanych nasion. W banku mieści się też laboratorium genetyczne.
Obok wyłuszczarni i przechowalni znajdują się: muzeum świerka (zgromadzono tu informacje o tym gatunku i eksponaty związane z tym gatunkiem), uprawy (z nowoczesnym systemem deszczowni) założone ze wszystkich drzewostanów nasiennych położonych na terenie Wisly i Istebnej, szklarnia do wegetatywnego rozmnażania oraz stacja klimatyczna.
Część sadzonek, np. buka, pochodzi ze szkółki kontenerowej w Rudach Raciborskich. Są one przywożone do banku genów w Wiśle i tu wysadzane na szkółce w celu aklimatyzacji.
***
„Program dla Beskidów” to przedsięwzięcie ogromne. Obejmie nadleśnictwa Andrychów, Bielsko, Jeleśnia, Sucha, Ujsoły, Ustroń, Węgierska Górka i Wisła. Aby się powiodło, nie wystarczy zapał leśników. Konieczna jest współpraca z lokalnymi samorządami, a przede wszystkim wsparcie finansowe. Średni roczny koszt przebudowy drzewostanów oszacowano na 28,6 mln zł, przy czym RDLP w Katowicach może zapewnić 7 mln zł. Resztę ma sfinansować Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz fundusz wojewódzki. Leśnicy liczą też na środki unijne.
Tekst: Sławomir Trzaskowski (wpis archiwalny z 2007r.)
Foto: JerzyGorecki / pixabay