Żółw błotny
Ochrona przyrody

Druga sława Sobiboru

Antoni Marek Wasilewski (wpis archiwalny z 2007r.)

Pierwsza sława to sława tragiczna, okrywająca wieczną hańbą oprawców, którzy ten region wybrali jako „najdyskretniejsze” miejsce do ludobójstwa dla ekspresowej zagłady Żydów. Przyszła po niej druga sława, tym razem pozytywna i zobowiązująca Polskę do specjalnej troski o ten region, z czego kraj nasz wywiązuje się bez zarzutu: Nadleśnictwo Sobibór jest miejscem występowania największej populacji żółwia błotnego (Emys orbicularis) w Europie.

Nie zlekceważono tego faktu i znalazły się pieniądze z EkoFunduszu, za co tak żółwie jak i my, obywatele RP powinniśmy być wdzięczni prof. Maciejowi Nowickiemu i jego ekipie.
Utrzymanie i wzrost tej populacji zależy od opieki człowieka, bowiem człowiek musi strzec teraźniejszości i przyszłości żółwia – jak to zwykle bywa – przed człowiekiem (niszczycielem lub ignorancko – ciekawskim), i jakże licznymi gatunkami zwierząt łasych na żółwią jajecznicą, którą wydają się traktować z równie smakoszowym zacięciem jak człowiek, bo wszak niegdyś podawaną na królewskich stołach i najwytworniejszych restauracjach, zupę żółwiową (wprawdzie nie z tego gatunku żółwi).
Najbardziej zagorzałymi amatorami spożywania jaj żółwich są kruki, lisy, jenoty, gryzonie i duże ptaki wróblowate. Naczelnikiem ochrony jaj jest w praktyce nadleśniczy mgr inż. Andrzej Będziejewski. Z racji swej funkcji nie może pełnić wyłącznie wiecznej warty nad lęgowiskiem żółwim, ale na jego barkach spoczywa troska o całość liczącego ponad 22 tysiące ha powierzchni nadleśnictwa.
Będziejewski jest jednak zarówno leśnikiem jak i ochroniarzem z powołania i jego oczkiem w głowie są żółwie i ich gniazda.

Żółwie zgodnie z obyczajem tych przedstawicieli rzędu, które związane są ściśle z wodą słodką czy słoną, składają jaja tam…. gdzie się same wylęgły. Ta zoologiczna busola działa i na żółwia błotnego, stąd łatwiej zaobserwować „działki” na których żółwice przyjdą wykopać kilkunastocentymetrowej głębokości dołki i wpuścić do nich po wetkniętym w dołek ogonie około 15 jaj, co stanowi dla samicy znaczny wysiłek. Następstwem jego jest zasypanie i „zaklepanie” dołka, tak aby go zamaskować przed amatorami jajecznicy. Zabiegi te są jednak poniżej inteligencji konsumentów, bo i wzrok i węch pozwala w efekcie rozkopać te kilkanaście centymetrów i dobrać się do skarbu.

Tu z pomocą przyrodzie wkracza człowiek, a nawet zespół ludzi.
W latach 1983-1985 Sławomira i Andrzej Jabłońscy rozpoznali stanowiska żółwia błotnego błotnego, a także miejsca lęgowe.

Gdy Jabłońscy pod koniec 1999 r. przerwali prace, na większości lęgowisk straty wynosiły ok. 90 proc.
Na przełomie 2000/2001 zespoliły swoje wysiłki nad ochroną żółwia: Wojewódzki Konserwator Przyrody, przedstawiciele Zarządu Chełmskich Parków Krajobrazowych, Nadleśnictwo Sobibór i Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Lublinie.

Zaproszony do współpracy dr Marek Sołtys zorganizował szkolenie wraz z mgr Andrzejem Różyckim, dotyczące metod ochrony żółwia. Utworzono zespół, złożony z 7 pracowników nadleśnictwa i 4 pracowników Parków Krajobrazowych. Zespół ten otrzymał zezwolenie na działanie i poruszanie się po wyznaczonym rezerwacie. Ustalono, że zespół zajmie się oznaczeniem i znakowaniem sfer wylęgu, ochroną nowych znalezionych stanowisk, pomiarem i rejestracją żółwic.

W terenie przydzielono poszczególnym członkom grupy poszczególne gniazda, i zalecono ich zabezpieczenie, sposoby współpracy grup oraz ustalono środki bezpieczeństwa i łączności.
Materiały do zabezpieczenia gniazd, sprzęt do pomiaru żółwi zakwaterowanie zabezpieczyło nadleśnictwo.

Szkolenie dotyczyło „Programu ochrony żółwia błotnego w Polsce” oraz specyfiki ochrony żółwia w Nadleśnictwie Sobibór (Janusz Holuk), biologii żółwia i sposobów pomiaru i znakowania (Marek Sołtys) oraz praktycznej ochrony lęgów i lęgowisk (Marek Sołtys i Krzysztof Tchórzewski).

Ostatnie działania rozpoczęto 23 maja. Lęgowisko obserwowano bez względu na warunki atmosferyczne, codziennie do 17 czerwca. Między godzinami 17 i 18 ustalono liczbę samic, przygotowujących się do złożenia jaj lub już kopiących gniazda. Obserwacja odbywała się przy pomocy lornetek.

Gdy stwierdzono, że na danym wycinku terenu składanie jaj i zakopywanie zostało zakończone, pokrywano wykopane obok siebie gniazda siatką metalową z drutu ocynkowanego. Oczka siatki miały 1,2 mm X 1,2 mm, wymiar siatki 500 mm X 500 mm.

Siatkę zakotwiczono przy pomocy szpil długości 350-370 mm, wykonanych ze stali zbrojeniowej. Pokryte siatką gniazda maskowano cienką warstwą igliwia, liści, porostami, względnie piaskiem. Prace te zakończono około północy, a niekiedy trwały aż do wczesnych godzin porannych.

Składanie jaj samice kończyły między 5.45 i 7.45. Po złożeniu jaj były przewożone do nadleśnictwa, gdzie dokonywano pomiarów i znakowania, po czym odwożono je na miejsce, z którego zostały zabrane.
Od 17 maja do 17 czerwca zabezpieczono 107 gniazd żółwich, z czego na terenie Sobiborskiego Parku Krajobrazowego 71, oznakowano 43 samice i 1 samca. Założono karty ewidencyjne dla stu żółwi, w tym 1 samca. Rozpoznano typy zagrożeń i sposoby przeciwdziałania im. Wreszcie przeprowadzono dokumentację wykonywanych prac. Koszt tych działań nie przekroczył 3000 zł, wliczając w to koszty sprzętu i materiałów technicznych.

Ten surowy opis działań nie oddaje w pełni trudności, z jakimi spotkali się ochroniarze. Rzecz sprowadzała się do konkurencji między inteligencją i pomysłowością ludzi, a inteligencją i pomysłowością zwierząt zainteresowanych spożyciem jaj. Prym wiodły tutaj kruki.

Obserwowano wypadki, gdy kruk chwytał siatkę szponami i następnie uruchamiając skrzydła unosił ją w pazurach, po czym usiłował, przesunąwszy czy odrzuciwszy siatkę – dobierać się do gniazd. Dla przeciwdziałania tym kruczym zakusom siatki były umocowane szpilami. Przytrzymywały one siatkę i pokazywały ludziom, gdzie znajduje się siatka, którą trzeba było po zamaskowaniu w odpowiednim momencie usunąć. Okazało się, że orientuje to nie tylko ludzi ale i kruki. W celu oszukania kruków wbijano szpile w miejscach, gdzie nie było gniazd a tylko sama siatka. Aby jednak nie zmylić człowieka, czyniono to przy pomocy szpil specjalnie naciętych, a więc zdradzających człowieczy kamuflaż. Kruki nigdy nie zabierały się do „mylącej” siatki, tak jakby i one rozróżniały nacięcia na szpilach, mocując się tylko z siatkami ochraniającymi rzeczywiste gniazda.

Odstraszanie drapieżników i gryzoni okazało się najskuteczniejsze poprzez skrapianie zakamuflowanych siatek moczem ludzkim bądź rosyjskimi perfumami (słynne „duchi”).

Nie sposób pominąć zaangażowanie, skrupulatności i trudów nocnych i dziennych ekip, które z pewnością zasłużyły na wyróżnienia i oznaczenia resortowe czy LOP-u za wykonane prace.
Będą one powtarzane corocznie w miarę potrzeb, a należy sądzić, że trwać będzie to dotąd, dopóki nie uzna się, że biotop lokalny nie jest nasycony dostatecznie żółwiami. Wtedy być może że będzie się introdukować żółwia w innych miejscach kraju, aż nie stwierdzimy, że przestaje on być gatunkiem zagrożonym wyginięciem.

Na szczęście wędrówki ziemno-wodne i wodno-ziemne żółwia błotnego nie prowadzą przez uczęszczane szosy o dużym ruchu samochodowym, Żółwie lądowe ponoszą w czasie przekraczania szos lub posuwania się nimi o wiele większe straty, niż płazy bezogonowe, ze względu na małą szybkość poruszania się.
Na szosach Macedonii żółwi trup ściele się gęsto. Natomiast nie ma tam tylu „wyspecjalizowanych” amatorów jaj, z wyjątkiem człowieka zainteresowanego przemytem tych zwierząt.

F: onkelramirez1 / pixabay

Ilona to autorka i ekolog, absolwentka studiów z dziedziny ochrony środowiska. Jako wegetarianka z pasją do roślin, w szczególności do swojej kolekcji monster, i kundelkiem Waflem u boku, Ilona pisze inspirujące i naukowo poparte artykuły. Jej teksty oferują praktyczne rady i spostrzeżenia na temat zrównoważonego życia i wpływu na środowisko. 🌱🐾